poniedziałek, 30 stycznia 2012

Imprezy tematyczne...a ta zupelnie nie do tematu.


Kiedy kilka lat temu przeprowadziłam się z hotelu asystenta, ze słynnego 22 metrowego modułu do domu pod Wrocławiem, wszyscy moi bliżsi znajomi i ci mniej znani, zaczęli odwiedzać mnie pod byle jakim pretekstem alby sobie zrobić grilla na świeżym powietrzu. Sezon wioskowego grilla zaczynał się już w kwietniu, jak dopisała pogoda a kończył z początkiem października a  i to nie zawsze. z rozrzewnieniem wspominam sytuacje, kiedy było już za zimno na sterczenie przy grillu, więc sami siedząc w salonie, wystawiliśmy grill elektryczny na taras, aby tam się dopiekły kiełbaski i karkówka. A że akurat padało, kabel został pomysłowo owinięty w reklamówki a sam grill stał pod parasolem. Zwykłym, męskim parasolem.

Po roku wpylania kiełbas i karkówek różnego sortu zaczęłam mieć dosyć. I gości i kiełbas. I wtedy, wraz z moją przyjaciółka wpadłyśmy na pomysł comiesięcznych imprez tematycznych. Styczeń, kuchnia węgierska, luty, gruzińska itp, itd. Pomysł się przyjął znakomicie, jedzenie było różnorodne. Każdy przynosił, co umiał przyrządzić lub kupić a alkohol był zawsze dopasowany. Jak kuchnia rosyjska to zimna wódeczka, Jak francuska to wino.....


PIECZONY KOZI SER ZE SZPINAKIEM

  • 1 roladka dojrzewającego serka koziego
  • kilkanaście liści szpinaku
  • 1 ząbek czosnku
  • łyżka oliwy
  • 1 bagietka razowa
  • pół kostki masła
  • łyżka brązowego cukru
  • 2 łyżki wody
  • kilka listków mięty
Bagietkę pokroić, posmarować masłem z rozgniecionym czosnkiem i zbrązowić w piekarniku. Na wrzącą wodę wsypać cukier i gotować 5 min do uzyskania syropu. Na grzanki położyć po 2 liście szpinaku, po kawałku sera, ser polewamy syropem cukrowym i posypujemy małą ilością mięty. Zawijamy w pakieciki z folii aluminiowej i zapiekamy 10 min w 160 st w piekarniku. 


ROLADKI Z KURCZAKA Z SEREM ROKPOL
  • 4 piersi z kurczaka
  • sól, pieprz
  • kawałek rokpola lub innego sera z niebieska pleśnią
  • kilka czarnych oliwek bez pestek, pokrojonych w kółeczka
  • mąka
  • tłuszcz do smażenia
  • 2 łyżki masła
  • 2 łyżki mąki pszennej
  • mleko
  • sól, gałka muszkatołowa
  • 1/3 paczki mrożonych brokułów
 Piersi rozbić, nie uszkadzając, jak najcieniej, pod folią spożywczą. Natrzeć solą i pieprzem. Brokuły obgotować we wrzątku, lekko rozdrobnić widelcem. Masło rozgrzać, wsypać mąkę, dolewać stopniowo mleko ciągle mieszając aż uzyskamy konsystencje gęstej śmietany. Posolić lekko, dodać gałkę. Na połówki roladek kłaść rozkruszony ser i oliwki, zwijać tak jak krokiety. Panierować w mące i obsmażyć na gorącym tłuszczu z obu stron, najpierw na stronie z zamknięciem. Do beszamelu dodać brokuły, roladki ułożyć zamknięciem na dół w naczyniu żaroodpornym wysmarowanym oliwą, polać sosem i zapiec 20 min w temp 160 st. 

Dziś już późno trochę, więc się nie rozpiszę. Przypomniała mi się jednak jedna historia z tychże imprez, kiedy to zaproszeni do nas po raz już drugi znajomi wpadli na dni kuchni staropolskiej. Wódka się lała niestety na hejnał, choć nie powiem, jedzenia też ubywało. Moi znajomi, będąc poprzednio spali w pokoju starszego syna, który był akurat u babci. Dzień wcześniej wraz z ex-mężem byliśmy w Ikei i zakupiliśmy dla starszego ramę od łóżka, która skręcona ale bez materaca, stała w jego pokoju. Po kilkunastu głębszych nasz znajomy chwiejnym krokiem udał się na górę i za chwilę usłyszeliśmy rumor, jakby się dom walił. Momentalnie otrzeźwieni popędziliśmy na górę i oto naszym oczom ukazał się niecodzienny widok. nasz znajomy zwinięty w embrion spał w najlepsze w pustej ramie łóżka, na gołej drewnianej podłodze. 
Rano dziwił się tylko lekko, że jest jakiś dziwnie poobijany i pytał uparcie czy byliśmy może gdzieś na wiosce po dolewkę. 
Napisze dziś kilka zapamiętanych przeze mnie przepisów z tych imprez....może ktoś wpadnie na pomysł podobny. Polecam szczerze!!

SZNYCLE Z PESTO



  • 4 sznycle cielęce
  • kilka liści szałwii
  • 2 ząbki czosnku zgniecionego drobno
  • sok z 1 limonki
  • łyżka oliwy
  • pół słoiczka czerwonego pesto
  • mąka
  • oliwa do smażenia
  • sałata ruccola
  • parmezan do posypania
  • sól
Sznycle lekko rozbić, natrzeć solą, czosnkiem, skropić sokiem z limonki. Liście szałwii rozetrzeć z łyżka oliwy, wymieszać z mięsem, zostawić na godzinkę. sznycle posmarować pesto, opanierowac w mące, włożyć na rozgrzaną oliwę na średni płomień, usmażyć z jednej strony, obrócić, posypać parmezanem i dopiec z drugiej strony. Podawać ze skropioną oliwą ruccolą.  

SANDWICHE Z ŁOSOSIEM I TWAROŻKIEM

 
  • 10 dag wędzonego łososia
  • 10 dag sera rambol z orzechami
  • garść ruccoli
  • masło 3 łyżki
  • sok z limonki
  • czosnek 1 ząbek
  • szczypta koperku
  • kilka sparzonych orzechów włoskich drobno pokrojonych
  • kilka kromek chleba tostowego
Masło utrzeć z czosnkiem i koperkiem, chlebek opiec w opiekaczu, posmarować masłem, posypać ruccolą, położyć po plasterku sera, plasterku łososia, skropić limonką, posypać orzechami i przyłożyć druga kromką. Lekko zapiec w tosterze ale nie trzeba.  

KURCZAK NA SAŁACIE


  • 2 piersi z kurczaka
  • marynata:
  • łyżka pasty z oliwek
  • pół szklanki oliwy z oliwek
  • łyżka octu balsamicznego
  • sól, pieprz
  • łyżka soku z cytryny
  • 2 łyżki majonezu
  • parmezan do posypania
  • sałata strzępiasta

Kurczaka pokroić w paseczki, z podanych składników zrobić marynatę, zamarynować kurczaka przez min 3 h w lodówce. Na patelnie wlać kilka łyżek przecedzonej marynaty, obsmażyć paseczki po kilka minut z każdej strony, dodać majonez i parmezan i przesmażyć po wymieszaniu na złoto. Podawać na liściach sałaty. 

PASTA Z BRYNDZY DO KRAKERSÓW
  • opakowanie dobrej bryndzy
  • łyżeczka marynowanego zielonego pieprzu
  • 4 ząbki marynowanego czosnku, posiekanego drobno
  • 2 łyżki miękkiego masła
  • 4 liście szałwii
  • ćwiartka posiekanej białej cebuli sałatkowej- drobno!
Niezbyt skomplikowana przekąska ale zapewniam że pyszna...przepis również nie nastręcza problemów- wszystko razem dobrze zmieszać, ułożyć w małej salaterce, ozdobić według własnego pomysłu tymi listkami szałwii i schłodzić w lodówce-:) smacznego



Mazury i tym podobne...na ryby..na ryby...


Dziś moja druga połowa ma wolne i znowu jest na rybach. Co tam łowi albo jeszcze inaczej, po co tam chodzi, jedno licho wie. Wraca zmarznięty, głodny, mimo pochłonięcia sporej wałówki i z reguły w złym nastroju. A to molo zamknęli, a to odpływ był, a to fale za duże, a to foki grasują i nie ma ryby...........Ale w najbliższym wolnym dniu i tak leci na seafront, pełen wstępujących od nowa nadziei na połów życia.

Ja już wróciłam z centrum, totalnie zresztą skołowana i popijając ciepła herbatę wspominam sobie czasy moich przygód nad jeziorami. Czasy z pierwszym ex-mężem, który w swojej kadencji utopił już niejedną wędkę, łódkę, coś mu zawsze zeżarło zanętę, przynętę, zaspał i ktoś mu te zanęcone wyłowił itp, 

Rybo-branie było nędzne. Plotki, leszcze okonki. Raz jeden trafił się sum. Amatorem moknięcia w chaszczach o 4-tej rano jakoś nie jestem. Aczkolwiek przygód związanych z tymi wypadami było co niemiara.

Moja druga połowa ściągnęła sobie z jakiegoś portalu symulator wędkowania i ciężko znerwicowany, że mu nawet w necie nie idzie, popija drugie już piwo z dosyć niewyraźną miną-:)))

FILETY Z OKONIA W SOSIE
  • 60 dag filetów z okonia
  • kilka łyżek masła, sól, pieprz
  • sok z 1 cytryny
  • 250 ml śmietanki 30%
  • łyżka łagodnej musztardy
  • łyżka musztardy francuskiej
  • łyżka chrzanu
  • posiekany koperek do posypania

Filety posolić, posypać pieprzem, obsmażyć na szybko na rozgrzanym maśle. Skropić sokiem z cytryny. W rondelku podgrzać śmietankę, dodać musztardy, chrzan. Sosem zalać ułożone w naczyniu do zapiekania lub na patelni filety, poddusić 10 min, posypać koperkiem. 

Jednym z ciekawszych wspomnień, był nasz pobyt na Mazurach, w miejscowości Rydzewo. Własny obóz dla chętnych rozpocząć przygodę z deską miała tam Politechnika Wrocławska. warunki były spartańskie, wojskowe namioty, kibelek w lesie lub w knajpie obok, aczkolwiek czynnej do 23-ciej. Trzeba było wyregulować sobie odpowiednio pęcherz lub broń boże nie spożyć piwa na wieczór. 

Obozy były 14 dniowe. Siedziałam tam z małym wówczas, rocznym Dawidem, nieraz przez kilka turnusów. Jeden z tychże turnusów zapadł mi głęboko w pamięć, gdyż zagościła na nim pewna pani z Krakowa. Pani owa zaczynała tam właśnie przygodę z deską, która dla niej kończyła się zawsze w jeden sposób. Z ośrodka kilometr dalej przychodził pan dozorca, pytając, czy ta pani, która zwichrowała do nich w trzciny jest może od nas [potem już nie pytał-:)]. A pan Włodek, nasz instruktor i opiekun wsiadał na łódkę i wiosłował [strefa ciszy], w poszukiwaniu zaginionej deski.  pani z Krakowa, szczęśliwa, ze odnalazła się wraz z deską, rozpoczynała swoją przygodę kolejnego ranka. za każdym razem kończyło się tak samo.





PIECZONY FILET Z PSTRĄGA

  • kilogram ładnego fileta z pstrąga
  • Marynata:
  • 3 łyżki oliwy
  • 2 łyżki tartej bułki
  • 1 łyżka miodu lub syropu klonowego
  • szczypta imbiru
  • łyżka koperku
  • 1 małe jajo
  • 1-2 ząbki czosnku drobno pokrojonego
  • łyżeczka soku z cytryny lub limonki
  • sól
  • kilka suszonych żurawin lub borówek
  • pieprz biały
Pstrąga lekko natrzeć sola. z reszty składników zrobić pierzynkę- zmieszać je wszystkie razem i nałożyć na łososia. Ułożyć go w wysmarowanym masłem naczyniu i schować w chłodne miejsce na minimum kilka godzin, najlepiej na noc. Zapiekać w tym naczyniu, po uprzednim odlaniu soku, który puścił wcześniej, w 180 st przez około 0.5h.

Trzy razy pod rząd spędzałam wakacje w Rucianem-Nida, w ośrodku Warszawskie Polfy. Kilometr od leśniczówki Pranie, nad niesamowitym rynnowym jeziorem Nidzkim.  Mekka wędkarzy i grzybiarzy. Pamiętam dzień, kiedy zbudzona okropnym wrzaskiem jakiegoś miejscowego ptactwa, zebrałam się nie budząc nikogo i poleciałam na grzyby. Pogoda miała być ładna, stwierdziłam że posuszę trochę na zapas.

Łaziłam bez sensu w te i wewte, skręciłam w lewo, w prawo...i tak dalej i znalazłam mały, zarośnięty jeżynami z przodu zagajnik. Przedarłam się przez te jeżyny, wlazłam w młodnik, przeszłam, cała obleziona pajęczynami pod gałązkami małych świerków i....wylazłam na rajską polanę. Boże, niczego takiego nie widziałam nigdy wcześniej i później na oczy. Na polanie...o 5-tej rano pasło się stadko saren, które patrzyły z zaciekawieniem i nawet nie od razu zwiały. A co najważniejsze, cała polana była w grzybach.!!!! I to jakich. Koźlarze, borowiki, ogromne, choć już robaczywe podgrzybki...znalazłam nawet dwa rydze~!!!

Zaopatrzona w jeden koszyk, nie miałam ich do czego spakować. Bóg chciał, że miałam na sobie czarne getry. jako miejscowy Mac-Gywer, ściągnęłam te getry, zawiązałam nogawki na dole i całe wypchałam grzybami-:)))))))). Na ośrodku Polfy, gdzie wszyscy dopiero leniwie budzili się do życia, zrobiła furorę.

Próbowałam to magiczne miejsce znaleźć kilkukrotnie. Kiedy, już z drugim ex-mężem, wróciła tam po kilku latach, zaciągnęłam go do lasu i próbowałam odtworzyć drogę. Nici. To było widać jak kwiat paproci...raz w życiu i tylko dla mnie.

SANDACZ TROCHĘ INACZEJ

  • 1 kg filetów z sandacza
  • 1 limonka
  • łyżka szczypiorku
  • odrobina czosnku niedźwiedziego
  • sól, pieprz cytrynowy
  • 5 łyżek masła już sklarowanego
  • ćwierć szklanki białego wina
  • śmietana 30% do zagęszczenia sosu
  • 2 dag mąki pszennej
  • kilka szyjek rakowych
  • olej rzepakowy dobrej jakości
  • maka do oprószenia ryby
Rybę natrzeć solą i pieprzem cytrynowym, oprószyć mąką lekko, przesmażyć z obu stron na patelni grillowej na niewielkiej ilości oleju. Zdjąć i przełożyć do naczynia żaroodpornego. Skropić sokiem z limonki. Na sklarowane masło wrzucić szyjki rakowe i podgrzewać kilka minut- tak aby masło nabrało smaku, podlać winem i redukować do połowy objętości na maleńkim ogniu. Wyjąć szyjki rakowe, dodać mąkę i śmietanę, zalać filety i zapiec w piekarniku, w 160 st przez 15 min. Posypać całość czosnkiem niedźwiedzim i szczypiorkiem.  

Na dziś kończę przygodę z Mazurami. Do tematu wrócę, a jakże. Ale zrobiła się już 21wsza a moja druga, wędkująca połówka głodna-:)))

 


Dzieciństwa ciąg dalszy-nadbużańskie lasy i grzybobranie



Jak wspomniałam wcześniej, młodszy brat mojego dziadka, Rysio był leśniczym w nadleśnictwie Kodeń. od państwa polskiego otrzymał w dzierżawę murowaną! Leśniczówkę, która to to samo państwo odebrało mu, kiedy przeszedł na emeryturę. Ale w tamtych czasach nikt się tego nie spodziewał, tym bardziej ja, więc ciesząc się urokami lata, wraz z kuzynką Małgośką kradłyśmy ciotce paskudne robaczywe papierówki, a jak i tych zabrakło, do jedzenia nadawały się nawet Antonówki, wykręcające mordki na lewą stronę. Pobudkę robiła sama natura, swoimi odgłosami, więc łapiąc w biegu kawał chleba z masłem i solą pędziłam do leśniczówki z wiklinowymi łubiankami, w zamyśle mając, jak co dzień, wyciągnięcie Małgośki na jagody lub grzyby.
SCHAB Z KURKAMI







  • kg schabu środkowego
  • sól, pieprz
  • kieliszek wódki
  • łyżka tymianku
  • po szczypcie- majeranku, rozmarynu
  • kapelusz suszonego prawdziwka
  • kilka suszonych podgrzybków- nóżki
  • 2 łyżki oleju
  • pół kilo kurek
  • łyżka koperku
  • kubek śmietanki 30 %, około 0.5l
  • 1 posiekana szalotka
  • 3 łyżki masła
  • sól. pieprz biały

  • Schab nakłuwamy nożem w kilku miejscach, wkładamy do środka nóżki z grzybów, nie za dużo- 5 na kilo mięsa. Nacieramy wódka, sola, pieprzem, posypujemy przyprawami zmieszanymi z roztartym kapeluszem grzyba. I do lodówki na godzinkę. Nagrzewamy piekarnik do 170 st, mięso wkładamy do rękawa, polewamy olejem i pieczemy godzinkę. W tym czasie robimy sos- szklimy szalotkę, dodajemy  kurki, dusimy 15 min, dodajemy śmietanę i redukujemy na małym ogniu do 2/3 objętości. Doprawiamy solą, białym pieprzem i koperkiem. Schab kroimy w plastry i podajemy z sosem.
    Foto tych pysznych grzybów pochodzi ze strony elena.pl








    W zbieractwie nie byłam najlepsza a skup nie tolerował jagód zbieranych maszynką-zbieraczką, więc biznes to nie był zbyt intratny ale jaka atrakcją. A ile plotek. A to Stachu kupił sobie motorynkę a to Wanda jakoś w ciążę zaszła i przyznać się nie chce, któż tatusiem się ostał. A to zabawa w Zahorowie, gdzie wpuszczają bez dowodu do 22-giej.

     KURCZAK Z W MAŚLANYM SOSIE Z KURKAMI

    • kilogram świeżych kurek
    • spora cebula
    • 2 piersi z kurczaka
    • pól kostki masła
    • koperek zielony
    • 15 dag pokrojonego w kosteczkę boczku
    • kubek kremowej śmietany 30%
    • kilka łyżek kwaśnej, gęstej śmietany
    • szklanka wywaru z suszonych grzybów
    • sól, pieprz
    Na maśle podsmażamy poszatkowaną drobniutko cebulkę, nie dopuszczając do zrumienienia i wrzucamy pokrojone w kostkę kawałki kurczaka. Smażymy kilka minut i dodajemy kurki. Przesmażamy kolejnych 10 min i zalewamy wywarem grzybowym. Dusimy aż odparuje połowa wywaru, doprawiamy solą i pieprzem. Boczek wytapiamy na patelni na skwarki i dodajemy do sosu. Wlewamy słodka śmietankę i dorzucamy koperku. Wyłączamy ogień pod rondlem i dodajemy kwaśną śmietanę.



    Do leśniczówki prowadziły dwie drogi: droga Polna, zarośnięta mchem i trawą- na skróty i mieszcząca się koło krzyża, droga Warszawska. Warszawska była prawdopodobnie droga przeciwpożarową i oddzielała dwa nadleśnictwa, Kodeń i Kostomłoty od siebie ale szumna nazwa jej nadana czyniła ją niemalże autostradą.

    Z krzyżem wiązały się niemiłe historię o wypadkach drogowych, bowiem jakiś idiota tak zaprojektował skręt w prawo, że w nocy nikt nic nie widział i jechała prosto. Każdy, nie znający drogi, rozpędzony motocyklista na Jawie pakował się naszym sąsiadom w zagon buraków.

    Nawiązując do wspomnianych powyżej buraków, przypomina mi się surówka niedzielna mojej babci. Marysia znała ogółem 4 surówki. Surówkę z buraków, z kapusty kiszonej, mizerią i sałatę ze śmietaną.  I tyle. Kisiła namiętnie ogórki i kapuchę, już nawet we Wrocławiu a fetor rozchodził się po całej kamienicy. Nie dało się przetłumaczyć, że we wrocławskim mieszkaniu jest za ciepło. Kapusta musiała być swoja. Tarła z pasją maniaka na tarce tę kapuchę, a wszyscy wokół słuchali kościelnych pieśni. 
    Babcia nie umiała gotować bez śpiewania.
    Tak więc w akompaniamencie Chwalcie Łąki Umajone i Cóż Ci Jezu Damy, babcia lepiła pierogi, żelazne kluski, kopytka i inne lepiszcze a wszyscy domownicy wili się w piekielnych mękach, kombinując, jak tu się wymknąć z domu.

    SURÓWKA Z BURAKÓW INACZEJ

    • 4 średnie ugotowane buraki
    • średnie jabłko, drobniutko pokrojone
    • łyżeczka octu
    • sok z ćwiartki cytryny
    • pół łyżeczki pieprzu
    • po ćwierć łyżeczki imbiru i kardamonu
    • mała cebulka szalotka posiekana drobniutko
    • pół łyżki spadziowego miodu
    • łyżka konfitur malinowych
    • sól
    Buraki ścieramy na tarce, na dużych oczkach. Dodajemy resztę składników i dokładnie mieszamy. Dosalamy i odstawiamy na 2 godziny w chłodne miejsce. Przed podaniem odlewamy nagromadzony w salaterce sok.




    Kodeńskie wspomnienia odbiły się na mnie echem nawet dosyć trwałym. W późniejszych latach, już jako podrostek, wybrałam się na wspomnianą wcześniej dyskotekę do Zahorowa. Odbywała sie oczywiście w remizie. Punktem kulminacyjnym tej dyskoteki było coś zupełnie niezrozumiałego. Otóż o godz 23-ciej disk-jockey wypraszał gości, wszyscy wychodzili tłumnie przed remizę a następnie przychodziła ochrona, stawała w drzwiach i sprzedawała bilety!!! Z około dwustu przybyłych tłumnie osób do środka wracała jedynie 1/10. reszta siedziała w pobliskich krzakach pijąc Chateau de Jabol i nawiązując znajomości. Interes stulecia dla właścicieli dyskoteki!!



    Powrót do korzeni...na jeden dzień. Kuchnia mojego dzieciństwa



    Poniedziałek. W zasadzie lubię, zawsze coś się dzieje. Sama w domu: dzieci w szkole, druga połówka kwitnie w urzędzie, próbując wywrzeć dobre wrażenie na pani w okienku, lokatorka poleciała na zajęcia a lokator, który o szóstej rano palił w ogrodzie podejrzanie wyglądającego skręta, w świetnym humorze-P wyruszył do pracy....A ja? Jak zwykle. Dom spory, jest co robić. Chociaż ze względu na to, ze od jakiegoś czasu nie pracuję, język szlifując, nie mam już co ze sobą zrobić. Mebelki poprzestawiać? Poznały już wszystkie kąty a moja druga połówka, po powrocie z pracy któregoś dnia, padła na podłogę jak kłoda. Próbował siąść w rogu pokoju i zdjąć skarpetki. rano stał tam jeszcze fotel!

    Dojadam wczorajsze spaghetti z krewetkami i wspominam rodzinę w Polsce. Dziadek, już niestety świętej pamięci, robił doskonałe wino z czego się dało. Z winogron, z dzikiej, zmarzniętej róży. Niestety, w późniejszych latach pamięć odmówiła współpracy i super przepis na różowe wino przepadł wraz z nią. Czego cała rodzina do dziś nie może odżałować.

    Dziadek robił doskonałe wino i nalewki na bursztynie na reumatyzm,które w późniejszych latach mylił i nie raz zostałam poczęstowana różowawo-żółtym spirytusem zamiast lekkiego wina. Babcia natomiast piekła wspaniałe mięsa i robiła najlepsze pierogi na świecie!!!  Tego talentu również nie przejęłam, co napawa mnie obrzydzeniem do własnego lenistwa czasów młodości.

    ROLADA Z BOCZKU BABCI MARYSI

    • 1.5 kilogramowy kawałek boczku do rolowania
    • sól peklowa
    • woda przegotowana
    • łyżka majeranku
    • 3 łyżki musztardy francuskiej
    • garść orzechów włoskich
    • 2 łyżki borówek
    • ćwierć kostki masła
    • troszkę tłuszczu do podlania pieczeni
    • nić
    Z boczku utworzyć płat o grubości około 1 cm. Posmarować środek musztardą, następnie nałożyć borówki lub powidła borówkowe, posypać orzechami, majerankiem- w środku i zrolować i owinąć nicią na kształt ładnej roladki.
    Zrobić zalewę z soli peklowej i wody, ułożyć ciasno mięso w naczyniu i zalać zalewą. Ja dodałam jeszcze ziele angielskie, liść laurowy i czosnek do zalewy. I leżał sobie na zimnym balkonie, obracany codziennie przez tydzień. Ale to wymóg niekonieczny, ponieważ to boczek a nie szynka, wystarczy mu 24h.

    Następnie należy go wyjąć, osuszyć lekko włożyć do piekarnika nagrzanego do 170 st w naczyniu lekko podlanym tłuszczem. Po pół godzinie pieczenia obrócić, posypać lekko majerankiem, położyć na nim kilka wiórków masła i i piec kolejne pół godziny, po czym postąpić tak samo. Ogólny czas pieczenia to około 1.5h. Dostudzić w wytopionym sosie przez około 1h i dopiero wyjąć. 


    Wspomnienia z dzieciństwa tkwią gdzieś w podświadomości i przychodzą na świat znienacka, pod wpływem smaku, zapachu, dotyku. Moi dziadkowie mieli liczne rodzeństwo. jako mała dziewczynka jeździłam z nimi aż pod ukraińską granicę, gdzie, wiedzeni telegramami i intuicją zjeżdżali się wszelkiej maści kuzyni. A co najważniejsze, w czasach głębokiej komuny, przywozili daaaary. Kanki mleka, tłustego jak ręka ruskiego popa, pieczone, kwadratowe chleby, świeże jaja, ciasta i rąbankę. przyjeżdżali wozami zaprzężonymi w wielgaśne małopolskie konie a ja, na przekór dziadkom, koniecznie starałam się na nie wsiąść. Mieliśmy letnią kuchenkę, na dworze i kuchnię w domu, zrobionym zresztą z bali, gdzie królował piec na całą ścianę. Na tymże piecu kilka lat wcześniej sypiała prababcia Katarzyna, grzejąc się w nieszczelnym i zimnym w zimie domu. 


    Nie zachowały się niestety zdjęcia tej chałupiny, pomimo, ze stoi ona nadal pod lasem a wielki dąb podważa ją korzeniami. Znalazłam jednakże bardzo podobną, na stronie http://www.polskiekrajobrazy.pl/Galerie/69:Lubelszczyzna, z tym, że nasza nie miała kurnika z boku-:))))








    SZYNKA PEKLOWANA MARYSI
    • kawal ładnej szynki ok 1.5 kg
    • sól peklowa
    • woda
    • pół łyżeczki Vegety
    • ziele angielskie, liść laurowy, tymianek
    • garść orzechów włoskich pokruszonych
    • łyżka tartej bułki
    • pół kostki masła
    • 2 ząbki czosnku i cebula pokrojona w ćwiartki

    Z szynki uformować ładną kulkę za pomocą nici, z soli peklowej i wody przygotować zalewę dodać przyprawy i cebulę, zalać ciasno ułożoną szynkę i peklować minimum 24 godziny a najlepiej 3 dni w chłodnym miejscu, obracając codziennie w zalewie. Wyjąć z zalewy, osuszyć i włożyć do rękawa foliowego, zamykając jeden koniec na początku. Do rękawa wlać pół szklanki wody z Vegetą. Posiekać zimne masło z orzechami, ząbkiem czosnku i bułka tarta, nałożyć na mięso łyżka i rozsmarować po wierzchu. Zamknąć rękaw i piec w 170 st. Po około godzinie rękaw ostrożnie naciąć u góry aby krokant się zrumienił- jakieś 15-20 min pieczenia. Pozostawić w rękawie do całkowitego wystygnięcia. 

    Przepis zmodyfikowałam na miarę czasów dzisiejszych ale zamiast rękawa może być oczywiście rondel żaroodporny. a babcia nie używała vegety a jedynie samoistnie uzbierane zioła. jakie, niestety nie wiem-:((

    Kodeńskie czasy to były piękne czasy. Lody włoskie z okropnej żółtej budki pod warzywniakiem. Kiermasze i odpusty, Święto Matki Boskiej Kodeńskiej i mój wiecznie podchmielony wtedy dziadek, który z każdym członkiem rodziny musiał się przecież przywitać. Miło wspominam kolejkę po rower Ukraina, którego dziadek nie użyczył nikomu, aż wreszcie po której wizycie u kuzynostwa zasiał gdzieś w rowie. W pewien sierpniowy poranek rzucili również bojlery do GS-u w Kodniu. Dla mnie jako dziecka wtedy najciekawszy był jednak trzydniowy ogonek po węgiel na zapisy, raj dla mnie jako początkującego koniarza. Ileż tam było różnego sortu koników!!!
    Na stronie PAP znalazła adekwatną fotke: Tykocin, kwiecień 1964. W Tykocinie Gminna Spółdzielnia uruchomiła pierwszy w woj. białostockim punkt usługowy o nazwie "Gospodyni Wiejska". W punkcie tym można wypożyczyć pralki elektryczne, odkurzacze i nakrycia stołowe. fot. Moroz-CAF. "Taka była Polska" - wystawa fotografii z archiwum CAF/PAP i Chrisa Niedenthala




    Dziadek miał, jak wspomniałam, mnóstwo rodzeństwa. W październiku tego roku, miesiąc przed jego śmiercią, próbowaliśmy zliczyć wraz z nim wszystkich po kolei. Dziadek wytężał pamięć ale doliczył do ośmiu jedynie. najmłodsza siostra mojego świętej pamięci dziadka było o 20 lat od niego młodsza!!. Brat dziadka, Rysiek, mieszkał w Kodniu od zawsze. Był tam leśniczym czy gajowym, znał las jak własną kieszeń. Wiedzieliśmy gdzie warto iść w tymże roku na grzyby, gdzie można odstrzelić bażanta a także gdzie się nie zapuszczać, bo po zamarzniętym Bugu przelazły z Ukrainy wilki i niedźwiedzie. Poważnie. Niedźwiedzie. Co rano budziły nas około 4-tej swoim chrząkaniem dziki, buszujące na podwórzu w kompoście.  Bałam się wyjść za potrzebą, bo trzeba wspomnie, ze wychodek był...w lesie-:))). Krótko mówiąc, była to decha z dziurą, która dziadek zamontował pomiędzy dwoma dębami-:) Tak więc w sieni stało specjalnie dla mnie wiadro i w tamtych czasach i miejscu było to zupełnie normalne.

    BAŻANT KODEŃSKI
    • 1 sprawiony bażant- może być też kaczka ale nie francuska
    • pół szklanki wódki czystej
    • sól pieprz
    • kilka plasterków słoniny
    • do tego:
    • garść upieczonych orzechów
    • pół bułki namoczonej w mleku
    • 2 wątróbki z kurczaka drobno posiekane
    • 1 posiekana cebula
    • garść natki z pietruszki
    • sól, pieprz
    • łycha masła
    • pół kostki smalcu

    Bażanta nacieramy wódką, sola i pieprzem. Robimy nadzienie z cebuli, masła, wątróbki, ugniecionych orzechów laskowych oczywiście obranych, natki i chlebka, doprawiamy i wkładamy do bażanta, zapinając otwór wykałaczką.
    Również nicią przywiązujemy mu do tuszki skrzydła i nóżki, bo inaczej będą suche jak wiór i chowamy do lodówki na 3 godziny. W oryginale należy wywiesić go za oknem na mrozie- u mnie się nie sprawdziło- nastąpił atak gawrona na torbę foliową-:)
    Bażanta okładamy słonina, przymocowując paseczki również na skrzydłach- wszystko po to aby nie wysechł. Dno naczynia wykładamy smalcem pociętym na piórka, nagrzewamy piec do 200 st i pieczemy 20 minut, zmniejszamy temperaturę do 170 st i pieczemy 30-40 min ciągle go polewając wytworzonym sosem- to bardzo istotne. Ogółem- polewamy go około 10 razy podczas pieczenia. Wyciągamy z piekarnika, zdejmujemy ozdoby z góry i podpiekamy około 15 min na rumiano-:) A podajemy po polsku- z sałatą. Z wywaru bażantowego-:) można zrobić świetny sos. 


    Na dziś chyba dość wspomnień. Czekam na moją drugą połówkę, która wydzwania mi zresztą co chwilę, zniesmaczona opieszałością urzędów i zabieram się za poster mojego syna o kolonizacji Karaibów-:))). Ja robię szkic, on koloruje, pełna współpraca-:)
    Poster jest na JUTRO.... a w związku z tym przypomina mi się kawał z brodą. Grupa studentó robi ankietę. Pytają profesora, ile czasu zajęłaby mu  nauka chińskiego. Profesor myśli i odpowiada: tak biegle w mowie i piśmie to 4 lata.
    Cztery lata? długo. Pytają więc rektora uczelni. Rektor zastanawia sie i mówi: biegle to około 2 lat. Studenci wychodzą przed budynek a przed budynkiem siedzi wczorajszy student, skacowany i nieswój. Podchodzą i zadają to samo pytanie. Na co student otwiera szeroko oczy i mówi: Nauka chińskiego??????/ A to na jutro????????
    Powyżej zakola Bugu. Zdjęcie pochodzi z Google Earth.
     

    niedziela, 29 stycznia 2012

    Kraina pomidorów i pizzy- Campania



    Nostalgia za ciepełkiem i aromatycznymi, niedostępnymi o tej porze roku pomidorami zaprowadził mnie w regiony Kampanii. Krainy przede wszystkim pomidorów, producenta wszelkiego rodzaju pomodori pelati, przecierów, koncentratów i past. Wytwórcy najlepszych na świecie suszonych na słońcu marzano, które za horrendalną cenę można później kupić w polskich i angielskich sklepach.

    Z suszonymi pomidorami wiąże się w moim życiu anegdota, kiedy to mieszkając we wrocławskim hotelu asystenta, w 22 metrowym mikro mieszkanku, wpadłam na pomysł suszenia pomidorów w piekarniku. Co za tym idzie, zakupiłam 3 kg gruboskórnych pomidorów Lima, nacięłam je na górze na krzyż i wstawiłam do pyrkającego piekarnika. Nie doczytałam jednakże, że muszą się suszyć około tygodnia-:)) Przy bliski 40 stopniowym upale na zewnątrz, w naszym domu przez 6 dni działał włączony piekarnik!!! Bo ciekawska z natury, musiałam sprawdzić czy wyjdą jak należy. Wyszły ale przypłaciłam to niemalże rozwodem!!

    Oprócz wspomnianych powyżej marzano w Kampani produkuje się ponadto sorrento ,miękkie pomidory przeznaczone do konserw, casalino, pomodoro di cerignola ,pomidory koktajlowe, używane do sałatek, marena, roma, pachino, perino na pomodori pelati, sardo ,jadane na surowo, ramato, napoli ,podobne do san marzano, lecz trochę mniejsze i bardziej okrągłe, palla di fuoco ,do sałatki pomidorowej oraz cuore di bue ,spożywany wyłącznie na surowo.

    Najsłynniejszą włoska sałatką, zwaną sałatka dla gotujących inaczej jest oczywiście capresse.

    CAPRESSE

    5 pomidorów marzano
    2 sery mozzarella di Buffalo
    4 łyżki oliwy z tymiankiem
    2 łyżki octu balsamicznego
    szczypta cukru
    kilka gałązek bazylii, tymianku, oregano,
    szczypta suszonego ogórecznika
    sól, biały pieprz

    Mieszamy posiekane uprzednio zioła, odkładamy 1/3 a resztę dodajemy do oliwy z octem i cukrem. Ser kroimy w cieniutkie plasterki, zalewamy 1/2 zalewy z oliwy i dodatków i zostawiamy na godzinkę. Pomidory kroimy tworząc koła. Polewamy pozostałą oliwą i posypujemy ziołami. Dosalamy.
    Zdjęcie poniżej nie jest moją własnością. Pochodzi ze strony http://www.google.pl/imgres



    SAŁATA Z KOZIM SEREM I POMIDORAMI

    • mieszanka sałat 1 opakowanie
    • pół granatu
    • 1 cykoria
    • 1 serek kozi dojrzewający
    • 1 mały buraczek czerwony
    • kilka sztuk bezpestkowych winogron
    • garść rukoli jeśli nie ma w mieszance
    • 30 dag pomidorków koktajlowych pomodoro de cerignola
    • sos:
    • kilka łyżek oliwy z oliwek
    • 2 ząbki czosnku, drobno posiekane
    • posiekana lawenda i melisa
    • sól, pieprz mielony biały

    Buraczka obrać, pokroić w cieniusieńkie plasterki a następnie w igiełki- cieniutkie słupki-:) Sałaty porwać, cykorię, po odcięciu gorzkiego tyłu również porwać, dodać do pozostałych salat. Podobnie postąpić z ruccolą.Winogrona przekroić na pół. Zrobić sos z podanych składników. Granat obrać, wyłuskać ziarenka. Sałatę podawać z pokrojonym w plasterki kozim serkiem, posypana słupeczkami buraczka, przekrojonymi na pół pomidorami, granatem i winogronami i polaną w ostatniej chwili ziołowo-czosnkowa oliwą.




    IMPEPATA DO COZZE ALE Z WINEM...PRAWIE ZUPA ALA VONGOLE

    kilogram świeżych małży
    3 ząbki czosnku
    250 ml białego wina
    pęczek pietruszki
    świeżo mielony pieprz
    papryczka peperoncino
    4  łyżki oliwy z oliwek
    sól
    wrzątek
    SOK Z CYTRYNY
    Do rondla wlewamy oliwę, przesmażamy chwilkę przepołowione, obrane ząbki czosnku. Wlewamy wino i zagotowujemy, dodają posiekana papryczkę. Wrzucamy muszle. Jeśli wino nie zakrywa ich zupełnie dopełniamy wrzątkiem, tak aby były nakryte i zakrywamy rondel pokrywką. Gotujemy do czasu, aż wszystkie się otworzą. Odkrywamy i wyłączamy gaz. Posypujemy obficie pietruszką i świeżo zmielonym pieprzem. Dodajemy sok z cytryny. Podajemy z wytworzonym sosem, koniecznie z grzankami czosnkowymi!!

    RISOTTO Z SEREM MASCARPONE

    • bulion drobiowy około 1 litra
    • 0.2 l białego wina wytrawnego
    • 25 dkg bekonu pokrojonego w kostkę
    • 30 g masła
    • 3 łyżki Parmigiano Reggiano
    • pół słoiczka czerwonego marynowanego pieprzu
    • 250 dag Mascarpone
    • 1 pokrojona w kosteczkę cebula
    • 350 g ryżu arborio
    • średnia cebulka, posiekana w kosteczkę


    Cebulkę zeszklić na maśle, dodać bekon i podsmażyć. Do tego samego rondla na cebulkę z bekonem wsypać ryż, przesmażyć chwilkę, zalać bulionem wymieszanym z winem do wysokości ryżu i dusić na ledwie pyrkającym ogniu, aż wchłonie płyn. Lekko wymieszać- 2-3 ruchy łyżką, dodać pieprz, dolać znowu bulionu do wysokości ryżu i tak do momentu aż ryż stanie się miękki. W zależności od ryżu może nam zostać około 200 ml bulionu. Dodać ser mascarpone, delikatnie wymieszać, podgrzać i podawać od razu. Najlepiej z mieszanką salat z ostrym sosem vinaigrette lub sosem czosnkowym i pieczonym na ruszcie lub dobrze wysmażonym kotletem z kostką.




    ANTIPASTI Z SUSZONYMI POMIDORAMI

    • szklanka ryżu arborio
    • 1 kostka warzywna-bulion
    • woda-około
    • 1 szalotka
    • 8 suszonych pomidorów
    • łyżka śmietany 30 %
    • 5 dag sera parmigiano regiano utartego
    • 1 limonka
    • sol, pieprz biały
    • kilka liści sałaty
    • garść ruccoli

    Na łyżce oliwy z suszonych pomidorów podsmażamy lekko szalotkę, wsypujemy ryż. Z wody i kostki robimy bulion- potrzebne około 2 szklanek, zalewamy ryż tak aby był ledwo przykryty i gotujemy, dolewając stopniowo płynu. Pomidory kroimy w kostkę, dodajemy do ryżu, podobnie śmietankę i starty ser, mieszamy delikatnie, dodajemy do smaku pieprz i ewentualnie dosalamy. Do przelanych zimna woda kieliszków od wódki nakładamy ryż, i wyrzucamy na liście sałaty tworząc zgrabne kopczyki. Skrapiamy sokiem z limonki i posypujemy ruccolą.Pyszne i na ciepło i na zimno-:)  


    ZAPIEKANE ZIEMNIAKI
    • 8 równej wielkości ziemniaków do pieczenia
    • 20 dkg boczku lub szynki parmeńskiej, szwarcwaldzkiej
    • ser mozarella di bufalla
    • łyżka tartego parmezanu
    • łyżeczka sera Gruyerre
    • 20 dkg stopionego masła
    • kilka gałązek tymianku drobno posiekanych
    • sól , zmielony pieprz, najlepiej 3 kolorowy
    Ziemniaki wyszorować, włożyć zawiniete w folię aluminiową do nagrzanego do 200 st piekarnika i piec około 1 h. W międzyczasie na suchej teflonowej patelni wyprażyć boczek, pokrojony w kostkę, pokroić plasterki sera w kosteczkę. Upieczone, brązowe ziemniaki przekroić na pół, ostrą łyżka wybrać około połowę miąższu. Wybrany miąższ wyrzucić. Boczek wymieszać z serem i tymiankiem, nadziać ziemniaki, posypać pozostałymi serami i zapiec ponownie około 15 min w temp około 160 st.
     

    Z kieliszkiem białego wina czas zasiąść do małży. Nie są co prawda z Kampanii, są tutejsze, brytyjskie, nie wiem gdzie złowione ale równie pyszne. W domu zimno jak w igloo i z uśmiechem wspominam moje suszenie pomidorów. Szkoda, ze tu nie ma Limy-:))
    Zdjęcie pochodzi z theodora.com

    Liguria, kraina ryb, oliwy i makaronu!!!!!!!!






    Moich podróży marzeń ciąg dalszy. Kominek strzela wesoło...między innymi dlatego, że moja druga połówka napaliła w nim sklejką drewnianą-:)) Ale klimat jest. I wszyscy sąsiedzi wiedzą, że mamy czynny, prawdziwy, nie elektryczny kominek!!!!! Zapach sklejki co prawda nie powala ale kto by tam wąchał kominek-:)



    Legendą liguryjskiego winiarstwa jest Cinque Terre, białe wino wytwarzane w „pięciu krainach”, które tworzy łańcuch wiosek rybackich ukrytych pomiędzy klifami wzdłuż wybrzeża na północ od miasta La Spezia. Wina  takie jak Buzzeto i Granaccia, Coronata i Lumassina to rarytasy, niespotykane nigdzie poza Ligurią. Na granicy z Toskanią, leży okręg DOC Colli di Luni, gdzie powstają wybitne wina zarówno czerwone, jak i białe, ze słynnym Vermentino, wiodącym prym wśród liguryjskich win. 



    CYTRYNOWA RYBA Z KOLENDRĄ
    • 60 dkg ładnych kawałeczków soli lub rdzawca
    • po łyżce oliwy na filecik
    • pół pęczka kolendry
    • 1 limonka
    • 1 cytryna
    • pieprz cytrynowy
    • łyżka miodu
    • paczuszka sera parmigiano regiano startego
    • 1 ząbek czosnku
    • garść prażonej cebulki
    • 2 plus 1 łyżki masła
    • 1 łyżka maki
    • mleko
    Mieszamy razem oliwę, posiekana kolendrę, sok z limonki,otartą skórkę z cytryny, miód, smarujemy filety i zostawiamy w lodówce na ok. 2 godz. Robimy beszamel- rozpuszczamy masło, wsypujemy cała mąkę, mieszamy i wlewamy stopniowo mleko, cały czas mieszając (ja używam ręcznego miksera), tak aby powstał sos o konsystencji gęstej śmietany, dodajemy pieprz. w wysmarowanym łyżką oliwy naczyniu układamy filety polewamy beszamelem, posypujemy czosnkiem, prażoną cebulką i serem i zapiekamy w temperaturze 160 st około 40 min. 

    Duże znaczenie w Ligurii maja ryby. Zatoka Genueńska jest w nie co prawda uboga ale mieszkańcy do ryb w diecie przywiązują wielką uwagę. Liguria jest znana z różnego rodzaju tortów na ostro. Powszechnie znany w tym regionie jest torta pasqualina (tort wielkanocny z nadzieniem z botwiny, szpinaku, rukwi, cebuli, parmezanu) Powszechnie znane są również: torta marinara oraz torta salata

    TORTELLINI W PIKANTNYM SOSIE

    • 1 op gotowych tortellini z prosciutto
    • 15 dag  salami Cesareccia
    • 1 cebula
    • szczypta pieprzu Cayenne
    • 3 ząbki czosnku
    • 2 puszki pomidorów krojonych w puszce
    • kilka łyżeczek dobrego przecieru pomidorowego
    • ostra papryka w proszku
    • świeża bazylia, oregano
    • pieprz biały
    • sól
    • kilka sparzonych i pokrojonych w plasterki pieczarek, najlepiej ciemnych
    • łyżka oliwy
    • 1 pomidor

    W rondlu rozgrzać oliwę, wrzucić poszatkowaną cebulkę, zeszklić. Dodać przeciśnięte przez praskę ząbki czosnku, smażyć 1 minutę, dodać paprykę, pomidory z puszki i przecier. Dusić na wolnym ogniu ok. 15 min. W międzyczasie pokroić salami w paski, dodać do sosu. Tortellini ugotować wg przepisu na opakowaniu ale 2-3 min krócej, na półtwardo. Do sosu dodać pieczarki i ugotowane tortellini, gotować jeszcze 5 min na minimalnym ogniu pod przykryciem [pryska]. Doprawić pieprzem i pieprzem cayenne i dodać poszatkowane zioła. Pomidor sparzyć wrzątkiem, obrać ze skórki, wyjąć cześć nasienną. resztę pokroić w kosteczkę i dodać do potrawy. Potrawę można przed podaniem posypać Parmigiano Regiano lub grana Padano.



    ZUPA Z OWOCÓW MORZA I RYB



    • kawałek węgorza i kawałek tłustej morskiej ryby, razem około 1.2kg
    • 2 marchewki
    • szczypta soli, pieprzu białego
    • 2 puszki pomidorów pelati
    • 6 royal scampii
    • 2 łyżki świeżej bazylii
    • obrane mięso z kraba
    • kieliszek białego wina
    • 2-3 anchois
    • 3 ząbki czosnku
    • 2 spore cebule, łagodne w smaku
    • oliwa z oliwek
     Siekamy cebulkę i szklimy ją na kilku łyżkach oliwy. Na dwóch góra trzech, ponieważ dodajemy tłuste ryby!! Marchewkę kroimy w talarki, dodajemy do cebuli, smażymy jakieś 10 minut. Dodajemy czosnek, przesmażamy minute i dodajemy rozgniecione anchois. Dodajemy pomidory, wino, doprawiamy. Dusimy około kwadransa i dodajemy pokrojone w około 2 cm kawałki rybki-:
    Dusimy około 15 minut baaaardzo ostrożnie mieszając, tak aby pozostały w kawałkach!!!. Dorzucamy mięsko z kraba i krewetki, dusimy jeszcze chwilke i dporawiamy bazylią. 
    Jest to właściwie nie zupa a gęsty gulasz rybny. Przefantastyczny.

    Liguria słynie również z makaronów.Szczególnymi względami XIII-wiecznych mieszkańców tych okolic cieszył się makaron w formie grubych rurek, zwanych maccheroni, dzięki którym sława tej potrawy rozniosła się na inne włoskie porty, docierając także do leżącej po drugiej stronie Apeninów Emilii.

     MAKARON W ŻÓŁTYM SOSIE MIĘSNYM
    • 40 dag fusilli
    • szklanka bulionu mięsnego
    • pół szklanki sosu powstałego podczas pieczenia wołowiny
    • łyżka przecieru pomidorowego
    • żółtko
    • pół cytryny
    • łyżka mąki ziemniaczanej
    • łyżeczka kurkumy
    • pieprz, sól

    Sos zagotować z połową bulionu, przecierem i mieszając wlać mąkę wymieszaną z resztą zimnego wywaru. Cały czas mieszając, doprowadzić do zagotowania i przestudzić, żółtko roztrzepać z kurkumą, rozprowadzić w ciepłym sosie, dodać sok z połówki cytryny. Doprawić pieprzem.Makaron ugotować al dente. Do salaterek wlać po porcji sosu, dodać gorący makaron i wymieszać zaraz przed podaniem. Można posypać świeżymi ziołami.

     PARPADELLE Z CUKINIĄ I SEREM PECORINO
    • 2 marchewki najlepiej młode
    • 2 młode, małe cukinie
    • opakowanie parpadelle
    • sól
    • łyżka oliwy

    • 2 ząbki czosnku
    • 1 cebulka szalotka
    • 3/4 szklanki bulionu drobiowego, cielęcego lub warzywnego
    • 1 ser typu camembert
    • 10 dag wiórków sera Pecorino
    • 1 serek topiony typu ementaler lub gouda
    • 1 łyżka oliwy
    • świeża bazylia i tymianek
    • 1 łyżka kremowej śmietany - niekoniecznie
    Marchewki i cukinie oczyścić, pokroić najpierw w cienkie plasterki wzdłuż a potem w cieniutkie paseczki. Paski marchewki blanszować w osolonej wodzie ok 5-6 min, odcedzić, do wody wrzucić na minutę paski cukinii, również odcedzić. Na łyżce oliwy zeszklić pokrojoną bardzo drobniutko lub zmieloną w malakserze szalotkę, do zeszklonej dodać pokrojony lub przeciśnięty przez praskę czosnek, smażyć nie więcej niż minutę i wlać bulion. 
    Czosnek powinien zachować smak surowego nie smażonego. Zagotować bulion i zmniejszyć ogień na jak najmniejszy. Z camemberta ściągnąć białą, twardą skórkę, pokroić na kawałki i wrzucić do bulionu, podobnie jak serek topiony.
    Dodać Pecorino i mieszać na wolnym ogniu aż składniki się rozpuszczą. Sos zredukować na ogniu do konsystencji śmietany. Dodać poszatkowane zioła w ilości odpowiadającej gustom, łyżkę śmietany i warzywa. Gotować jeszcze minutę. Doprawić pieprzem i ew. solą do smaku. Makaron ugotować al dente, wg przepisu na opakowaniu w osolonej wodzie z dodatkiem łyżki oliwy. Odcedzić. Połączyć z sosem, najlepiej zaraz przed podaniem. W wersji niejarskiej do sosu można dodać pokrojony w kosteczkę i wyprażony na patelni bekon. 




      Ostry sos na bazie czosnku i octu winnego, zwany aggiadda lub agliata , to średniowieczny liguryjski przepis, doskonały do solonego dorsza czy zup rybnych.


    AGLIATA


    2 główki czosnku
    2 kromki miękiszu czerstwego chleba
    szklanka bulionu
    1/4 łyżeczki imbiru
    1/4 łyżeczki cynamonu
    łyżka octu winnego
    szczypta goździków
    sól

     W bulionie i occie namaczamy pokruszony chleb. Nagrzewamy piekarnik do 200 st C i wkładamy 15 ząbków czosnku, zostawiając 4-5 surowych. Pieczemy do zbrązowienia. Czosnek, jeden i drugi przeciskamy przez praskę. Wszystko ucieramy, dodając powoli bulion z chlebem, doprawiamy, lekko solimy. Podajemy na gorąco, z solonym dorszem lub jako dodatek do gęstego rybnego gulaszu.

    Liguria słynie, jak wspomniałam, ze wspaniałych oliwek i oliwy. Wynalazłam kiedyś dawno zapomniany przepis na genialne marynowane oliwki. Wynalazłam i ...jak to u mnie bywa, zupełnie o nim zapomniałam. Ale oto odgrzany na nowo.

    OLIWKI MARYNOWANE PO WŁOSKU
    szklanka suszonych czarnych i szklanka zielonych oliwek z pestkami
    5 ząbków sparzonego czosnku
    puszka anchois
    garść sparzonych migdałów
    kilka gałązek rozmarynu
    kilka ziarenek kolorowego pieprzu
    oliwa z oliwek
    1 papryczka chili

    Nie ma w tym nic wielkiego. Oliwki moczymy chwilę w wodzie i dokładnie suszymy!!! Układamy wszystkie składniki w słoju i zalewamy gorącą ale nie zagotowana broń boże oliwą na około 0.5 cm nad powierzchnię oliwek. Oliwę wlewamy w ten sposób aby broń boże nie utłuścić góry słoika!!Pokrywkę smarujemy spirytusem, podpalamy i w tej sekundzie płonącą dokładnie zakręcamy. Wstawiamy do chłodnego pomieszczenia na kilka dni.



     I na koniec jeszcze jedna potrawa, która co prawda z Ligurią niewiele ma wspólnego ale mi skojarzyła się ze względu na ogrom ryb i owoców morza w jednym daniu. tania nie jest może ale za sam smak można dać się pokroić!!!!


    PAELLA

    • 2 piersi z kurczaka
    • 3 filety z dorsza
    • 2 małe chorizo
    • 20 dag Royal Scampii
    • 20 dag małży
    • 20 dag mięsa z krabów
    • 2 papryki małe
    • 15 dag ugotowanego zielonego groszku
    • 3 ząbki czosnku
    • szczypta szafranu lub jeśli nie mamy kurkumy
    • natka pietruszki
    • oliwa
    • ryż arborio, mniej więcej pół kg
    • 1-1.5 l wywaru drobiowego
    • 2 łyżki dobrego przecieru pomidorowego

    Na 3 łyżkach podgrzanej oliwy smażyć rozgniecione w prasce ząbki czosnku, mieszając, po czym przełożyć do miski, natkę pietruszki przesmażyć na patelni po czosnku kilka sekund, wrzucić do miski z czosnkiem, dodać szafran lub kurkumę i rozetrzeć na miazgę. Na patelnię wlać 4 łyżki oliwy, wrzucić pokrojone w kostkę kawałki piersi z kurczaka, przesmażyć na złoto, ściągnąć z patelni. Rybę pokroić w cm kostkę, obtoczyć leciutko w mącę i przesmażyć, delikatnie obracając, żeby się nie rozpadła. Na tej samej patelni przesmażyć pokrojoną w małą kosteczkę paprykę, przełożyć do mięsa i ryby. Na patelni rozgrzać łyżkę oliwy i przesmażyć ryż ok. 2 min, dodać pastę z czosnku i pietruszki oraz połowę bulionu. Dosolić do smaku. Gdy ryż wchłonie wywar dodajemy pozostały bulion, mięso z kurczaka i owoce morza oraz przecier pomidorowy i pokrojone w cieniutkie plastry kiełbaski Gotujemy razem, aż ryż zmięknie, ok 15 min. Na koniec dodajemy zielony groszek i usmażoną rybę w kosteczkach, leciutko mieszamy. Paellę można posypać natką pietruszki, ozdobić cząstkami cytryny lub limonki. Ładnie wygląda podana w naczyniu do zapiekania lub misce kamionkowej. 

    Na dziś tyle z podróży po Ligurii, krainie ryb, wina i oliwy. A jako, że za oknem nadal nic ciekawego, pogada iście szkocka, w kratkę, podejrzewam, ze jeszcze mnie weźmie na podróż po tym cudownym dla smakoszy kraju.